Czy będzie potrzebny tłumacz przysięgły z wymysiöeryś?

Autor: abctlumaczenia
Data publikacji:
Tymek Król
Na południu Polski, w połowie drogi między Bielskiem-Białą a Oświęcimiem leży niewielkie, trzytysięczne miasteczko Wilamowice. W swej całej, sięgającej połowy XIII wieku historii nigdy nie liczyło więcej mieszkańców, a przez wiele setek lat ich liczba była dużo mniejsza. Mimo to Wilamowiczanie stworzyli swój oryginalny język, którym przez te wszystkie wieki posługiwali się na co dzień i który przetrwał aż do dziś. Wymysiöeryś czyli język wilamowicki (wilamowski) to prawdziwy fenomen lingwistyczny oraz kulturowy i warto dowiedzieć się  nim coś więcej. W 1241 roku Polska przeżyła najazd mongolski, który poczynił ogromne spustoszenie. Aby zneutralizować jego skutki władcy zniszczonych krain zapraszali osadników z całej Europy. I właśnie w ten sposób na tereny dzisiejszych Wilamowic trafili pochodzący z Fryzji, Flandrii i Szkocji ojcowie założyciele miasteczka. Ich następcy przetrwali niezliczone zawieruchy historii zachowując przy tym swą silną odrębność kulturową, której przejawy stanowiły język wilamowicki, obyczajowość, folklor i specyficzne tradycje kulturowe. Na początku XIX wieku Wilamowice uzyskały prawa miejskie, co jeszcze bardziej wzmocniło poczucie dumy mieszkańców, a także utwierdziło w wyborze izolacjonizmu kulturowego jako właściwej drogi. Willamowiczanie byli dobrymi handlowcami, sprzedawali swoje wyroby (głównie przemysłu tkackiego) m.in. w Wiedniu, Trieście, Warszawie, Konstantynopolu i dobrze na tym zarabiali. Aby nie roztrwonić swego bogactwa praktykowali małżeństwa głównie we własnym środowisku, a każdy kto chciał się wżenić w wilamowską rodzinę musiał przejąć ich obyczaje oraz język i niejako stać się jednym z nich. Taka postawa tłumaczy fenomen języka wilamowickiego, który mimo tak małej liczby użytkowników przetrwał tak długo. Wymysiöeryś był językiem mówionym, czyli takim, który przekazywało się z pokolenia na pokolenie ustnie  i jak każdy żywy język ulegał różnym wpływom i modyfikacjom. Na początku najsilniejsze były wpływy niderlandzkie, lecz szybko ustąpiły miejsca niemieckim i do dziś część naukowców uważa go za jeden z dialektów niemieckiego. Z czasem jednak naleciałości z innych języków, a także sama wola Wilamowiczan sprawiły, że zaczęto go postrzegać jako odrębny język,  dziś powiedzielibyśmy etnolekt, w którym można spotkać liczne zapożyczenia niemieckie, niderlandzkie, fryzyjskie, angielskie, szkockie oraz polskie. Ważną postacią dla Wilamowic był żyjący na przełomie XIX i XX w. Florian Biesik. Ten urzędnik kolei austriackich, mówiący po polsku, ale także znający biegle języki niemiecki i włoski był wielkim popularyzatorem wymysiöeryś oraz zwolennikiem jego odrębności od niemieckiego, co realizował w praktyce tworząc poezję po wilamowicku. Jego największym dziełem był napisany na wzór Boskiej Komedii poemat Of jer wełt (Na tamtym świecie). Dorobek wilamowickiego Dantego da o sobie znać jeszcze wiele lat później, w czasach nam bardzo bliskich. Rozkwit Wilamowic trwał do wybuchu drugiej wojny światowej, kiedy to został brutalnie przerwany. Niemcy uznali język wilamowicki za odmianę swojego, a mieszkańców miasta i okolic za swoich rodaków. W związku z tym nie było mowy o jakiejkolwiek odrębności kulturowej, Wilamowiczanie mieli stać się częścią wielkiej Rzeszy. Jednak najgorsze przyszło później, po zakończeniu wojny. Powojenne władze Polski uznały mieszkańców miasta za „element niemiecki” i zaczęły ich na wiele sposobów prześladować. Wywózki w głąb Związku Radzieckiego, przesiedlenia, niszczenie struktur społecznych, a przede wszystkim całkowity zakaz używania wymysiöeryś sprawiły, że przyszłość miasta i jego odrębności kulturowej w dotychczasowym kształcie stanęły pod wielkim znakiem zapytania. I choć w 1956 roku polityka władz nieco złagodniała coraz mniej ludzi mówiło po wilamowicku, aż w latach 70-tych XX wieku język ten został praktycznie unicestwiony. W kilkadziesiąt lat komuniści dokonali tego, co nie udało się nikomu wcześniej przez kilkaset lat, czyli zniszczyli fenomen kulturowy Wilamowic i ich języka. Komunizm, jak wszyscy wiemy, szczęśliwe upadł i nastały nowe czasy, w których to co inne, wyjątkowe, niepowtarzalne znacząco zyskało na wartości . Tak też stało się z językiem wilamowickim. Zaczęło się od działań pojedynczych ludzi. Pod koniec XX wieku Józef Gara, emerytowany górnik z Wilamowic postanowił wrócić do czasów dzieciństwa i zaczął pisać wiersze w wymysiöeryś. Z czasem oprócz tomiku poezji wydał także zbiór piosenek, a także napisał krótką historię Wilamowic. Udało mu się także pozyskać do współpracy lokalne władze i organizacje społeczne, co zaowocowało kilkuletnim kursem języka wilamowickiego w miejscowej szkole podstawowej. Swoje zaangażowanie tłumaczył chęcią utrwalenia świata, który odchodzi już w niepamięć. Równocześnie językiem wilamowickim zainteresowała się nauka. Przełomowa okazała się rozprawa doktorska Tomasza Wicherkiewicza Język, kultura i mieszkańcy Wilamowic w świetle twórczości literackiej Floriana Biesika, po której język wilamowicki został niejako odkryty na nowo dla reszty świata. I takim sposobem wilamowicki Dante, już zza grobu, po raz wtóry przyczynił się do popularyzacji wymysiöeryś. Obecnie troska o dziedzictwo przodków Wilamowiczan spoczywa na barkach paru zaangażowanych osób. Niewątpliwie najciekawszą z nich jest Tymoteusz Król, ostatni uczeń zmarłego w zeszłym roku Jozefa Gary. Młody Tymek zaangażował się bardzo mocno w ratowanie resztek wymysiöeryś. Nagrywa ostatnich ludzi, którzy mówią w tym języku, rekonstruuje bogaty folklor, spisuje słownik, słowem robi to, co rasowy etnograf. Zresztą za swoją pracę naukową o kobiecym stroju wilamowickim został laureatem polskiej edycji Konkursu Prac Młodych Naukowców Unii Europejskiej. Jak na młodego człowieka przystało Tymoteusz znakomicie wyczuwa możliwości jakie dają nowe media i potrafi je wykorzystać. Między innymi dlatego udało mu się zainteresować tematem znanego reżysera Lecha Majewskiego, który w swoim wybitnym filmie Młyn i krzyż wykorzystał język wilamowicki jako staroflamandzki.  Innym spektakularnym sukcesem jest doprowadzenie do tego, że Biblioteka Kongresu USA uznała istnienie wymysiöeryś nadając mu skrót wym. Oprócz tego Tymek skompletował bogatą kolekcję wilamowickich strojów ludowych oraz spis wszystkich osób mówiących w wymysiöeryś (jest ich 68). A w planach ma napisanie gramatyki wilamowickiej, do tego pomysłu namówił go islandzki językoznawca Aleksander Andrasson. Czy wysiłki młodego zapaleńca mogą odnieść skutek i język wilamowicki przetrwa? Mimo całej sympatii i uzasadnionego podziwu dla niego wydaje się to niemożliwe. Na pewno jednak jego praca nie pójdzie na marne i będzie prawdziwą kopalnią wiedzy o Wilamowicach i niepowtarzalnym zjawisku kulturowym, które od wieków było ich udziałem. Sam Tymek wierzy, że mu się uda, jak tłumaczy: „nie chce być tym ostatnim, który mówi w wymysiöeryś”, dlatego nauczy tego języka swoje dzieci. Na razie nie ma powodów do zmartwień, wręcz przeciwnie, robi wszystko co można, a jego praca przynosi efekty. 27 listopada tego roku ukazała się następująca wiadomość: Dziś na wydziale Artes Liberales na Uniwersytecie Warszawskim przeprowadzono pierwszy w historii, komisyjny egzamin z języka wilamowskiego na poziomie b2. Średnia zdających wynosiła powyżej 84%. Wszystkim uczestnikom gratulujemy, jak i przygotowującym do egzaminu gratulujemy! Egzamin odbył się w ramach nauki wilamowskiego w projekcie "Revitalizing endangered languages". W komisji zasiadali językoznawcy z UW, UiAM oraz Akademii Wilamowicziana. Jeśli ktoś ma ochotę posłuchać jak brzmi język wilamowicki wystarczy wpisać w wyszukiwarkę na youtubie „wymysiöeryś” lub „język wilamowski”.
Spodobał Ci się artykuł?
Oceń nas!

Potrzebujesz przetłumaczyć dokument?

W ofercie: Darmowa Wycena